Witaj Czytelniku po długim milczeniu z mojej strony. Miało ono swoje uzasadnienie, ale mimo tego braku wpisów moje myślenie nie zmieniło się ani na jotę.
W międzyczasie nie unikałem spotkań z innymi ludźmi i z tego też wynika treść dzisiejszego posta.
Kilka dni temu byłem w banku. Wielkie gmaszysko, długie korytarze, wielka sala obsługi klienta, sześć osób "za ladą" i ...ja.
Zanim rozpoczęła się "obsługa mnie", czyli klienta, należało zakończyć bardzo ważną rozmowę, w której uczestniczyły trzy panie, które przysiadły sobie z nudów obok siebie. Z tego, co zrozumiałem narzekały na warunki pracy, a w szczególności na traktowanie ich po powrocie z urlopu.
Okazało się, że zmieniają im warunki zatrudnienia na gorsze lub nawet wysyłają na inne placówki poza miejsce zamieszkania, a jeżeli nie wyrazisz zgody, to: "do widzenia". Pomyślałem w pierwszej chwili, że mi ich szkoda, ale po kilku sekundach dotarło do mnie, że przecież to nic dziwnego, że tak traktuje ich pracodawca.
W banku pusto, nic się nie dzieje, gmaszysko wymaga ciągłego utrzymania, w zimie grzanie, w lecie klimatyzacja, telefony, światło itd. Przecież nic nie jest za darmo, a według mnie nie ma konieczności, żeby jednego klienta obsługiwało sześć osób, nawet pięć, czy cztery...
Po dwóch dniach znalazłem się w innym ciekawym miejscu. Był to duży sieciowy sklep mięsny w moim mieście. Robiłem zakupy właśnie tam, bo mają bardzo świeży towar i moje ulubione (niekoniecznie mięsne) produkty. W sklepie podobnie jak w banku jeden klient i kila osób za ladą. Tu wyczucie jest trochę większe, bo wszyscy dobrze wyszkoleni wołają do mnie od wejścia: DZIEŃ DOBRY.
Odpowiadam i zajmuję się wybieraniem towaru, a do moich uszu dochodzi ciekawa rozmowa.
- To nie do pomyślenia - mówi jedna z pracownic do innej - moje dziecko nie było jeszcze na obozie, ani na kolonii. A tam przecież za moich młodych lat poznawałam inne dzieci, zwyczaje, czy też ciekawe miejsca. Tak mało płacą, że nie mogę sobie pozwolić na to, żeby dziecko wyjechało na kolonie i siedzi całe wakacje w domu.
No tak, to przecież wina pracodawcy. Nie ma klientów, nie ma dochodów, ale co mnie to obchodzi, przecież to nie moja sprawa. Ja tu tylko sprzedaję, a on powinien coraz więcej płacić!!!
Czy to nie chore? Popatrz na te sytuacje. Obie są identyczne. Nie mam na nic wpływu, jestem zależny od pracy i myślenia innych, którzy pilnują swojego nosa. Jestem na ich łasce i niełasce...
Do kogo ci ludzie mają właściwie pretensję? Przecież to ich wina, że tkwią tu, gdzie tkwią. Nikomu na tym nie zależy, żeby właśnie tam byli tylko im samym. A mimo to są tam i ciągle narzekają na coraz gorsze warunki pracy.
Podobnie rzecz się ma z niektórymi kierowcami TIR-ów. Mam cb-radio i bardzo często słyszę wściekłych ludzi za kierownicą narzekających na warunki pracy i płacy i wyżywających się na innych użytkownikach drogi.
Drodzy moi, jak powiedział ktoś w jednej z bardzo starych reklam: "babciu i po co to wszystko?"
Jeżeli chcesz się czuć dobrze w tym co robisz, jeżeli nie chcesz narzekać przez całe życie, żeby na starość jeszcze bardziej narzekać skorzystaj z moich propozycji. Dzisiaj zacznij budowanie swojej najbliższej i tej dalszej przyszłości bez oglądania się na jakiegokolwiek pracodawcę.
Na dzisiaj są to dwie propozycje:
Oto pierwsza:
A to druga:
Skorzystaj z jednej lub z obydwu, a za rok, może dwa przestaniesz się w ogóle zajmować polityką, przyszłością, pogodą i innymi pierdołkami, bo poczujesz, że żyjesz i właśnie to życie nie omija Cię bokiem, ale uczestniczysz w jego głównym nurcie.
Po prostu stać Cię na to, co chcesz!
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
środa, 10 sierpnia 2011
Wspaniała chwila szczęścia i radości!!!
Oto Przyczyna, dla której mocno zaniedbałem mojego bloga.
Jako szczęśliwy tata chciałem podzielić się moim szczęściem z Tobą i życzyć również Tobie tak radosnych chwil jak ta z okazji narodzin już Trzeciego Mojego Synka!
A teraz do pracy, bo jest dla kogo!
Subskrybuj:
Posty (Atom)