czwartek, 27 stycznia 2011

Nie byłem święty... Wiem.

Może Ci się wydaje, że masz przed sobą kolejnego cwaniaczka, który zjadł wszystkie rozumy i teraz będzie się wymądrzał i pokazywał wspaniałe uroki życia jakie wiedzie i jakie niedługo będą Twoim udziałem.

Niestety zanim wiele rzeczy zrozumiałem, popełniałem mnóstwo błędów.. Popełniłem błąd biorąc za żonę osobę, której nie kochałem (tylko tak mi się wydawało). Popełniłem wiele błędów związanych ze swoim życiem zawodowym.


Nie wiedziałem też dlaczego i czy mam się czegoś uczyć i po co to robię. Często, a może zawsze dawałem się ponieść nurtowi życia. Skutkiem czego zamiast próbować dopłynąć tam gdzie chciałem, płynąłem tam gdzie inni i dopiero na miejscu okazywało się, że do upragnionego szczęścia stoi już kolejka tysięcy takich nieudaczników jak ja, a cwaniaczki klucząc pomiędzy nami chwytali najlepsze kąski.dla siebie.

Można powiedzieć, że w życiu miałem szczęście. Szczególnie biorąc pod uwagę swoją karierę zawodową. Po 2 latach pracy, jako specjalista bazy danych i ciągłym wyjeżdżaniu do pracy na terenie praktycznie całej Polski (od Krakowa do Koszalina) postanowiłem zmienić pracodawcę, na takiego, który nie będzie mi kazał ciągle wyjeżdżać. Nawiasem mówiąc uwielbiam podróże, ale tylko te, które sobie sam wymyślę!

W firmie, którą wynalazłem spędziłem chyba najszczęśliwsze lata swojego życia. Awansowałem w ciągu kilku lat z pracownika marketingu na dyrektora jednego z większych oddziałów w Polsce. Była to dla mnie nie do końca zrozumiała nobilitacja i nie specjalnie to ukrywałem, ale widocznie firma nie miała lepszych ludzi. A może trzeba było właśnie kogoś takiego jak ja. Bo wiele sobie mogę zarzucić, ale na pewno nie to, że jestem nieuczciwy i samolubny.

Piszę takie rzeczy, a są tacy, nieliczni byli moi - powiedzmy - znajomi, który będą chcieli i to podważyć. Jednak prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Jeżeli ktoś ma coś mi do zarzucenia to, zawsze proszę o konkretne dowody przeciwko mojej nieuczciwości. Ale dość chwalenia się...

Mimo tego, że bardzo cenię sobie czasy mojego szybkiego awansu i utrzymania się na dyrektorskim stanowisku przez ponad 7 lat, to jednak był to czas, którego nie wykorzystałem. Nie potrafiłem do końca poradzić sobie z sytuacją. A być jedynie uczciwym, co dla mnie w pracy było świętością, to nic takiego, jak się później okazało. To zdecydowanie za mało.

Po latach dochodzę do wniosku, że uczciwość może być jedynie zasadą, może podstawą do działania, ale nie można się spodziewać wysokich zarobków w związku z byciem uczciwym. Uczciwość, to coś, co powinno charakteryzować ludzi na każdym stanowisku i w każdym miejscu, które zajmują, niezależnie od osiąganych dochodów. Ale to nie wystarczy. Muszą być jeszcze kompetencje, doświadczenie, umiejętność pracy w zespole, a na stanowisku kierowniczym umiejętności związane z zarządzaniem i szybkim podejmowaniem decyzji.

Tych ostatnich bardzo mi brakowało, chociaż starałem się nadrabiać zaległości w zakresie wiedzy na ten temat. Jednak nie do końca się to udało. Przyszły czasy korporacji, do głosu doszli młodzi gniewni, a dzisiaj mnie nie ma w firmie, a firmy też już prawie nie ma.

Nie dopuszczam do siebie sytuacji, kiedy ktoś próbuje dyktować mi warunki, na których pracuję. Ustala tzw. misję firmy, która nijak się ma do rzeczywistości. Bo rzeczywistość polega często na oszukiwaniu słabych i biednych, okradaniu ich z ostatnich pieniędzy, a przecież tego nie umieszcza się w treści misji. Często jest tak, że ma się do czynienia z psychicznie niezrównoważonym szefem, który realizuje swoją wizję bez względu na wszystko. Twierdzi, że wyrzucanie pieniędzy w błoto to właśnie promocja firmy, a nie płacenie pracownikom za ciężką pracę to optymalizacja kosztów.

Porozglądałem się dookoła i doszedłem dość szybko do wniosku, że jedynie mlm może być zajęciem, w którym mogę się spełniać. Dlaczego? Założyłem, że z uczciwości nie zrezygnuję, a dołożę do tego ciężką pracę, wyrzucę z siebie niechęć do codziennego podejmowania nowych wyzwań, nie przestanę się rozwijać i poznawać ciągle nowych ludzi. Powiedziałem sobie: coś co robię musi być moją pasją! A czy dla kogoś korporacja może być pasjonująca? Może dla właściciela, bo dla nikogo więcej...

Powiem tak, czułem się w pewnym momencie tak zbrukany tym, że muszę głosić idee niezgodne z tym, co myślę i co wyznaję, że czekałem na chwilę, kiedy drogi moje i firmy definitywnie się rozejdą. Jednak ciągle postępowałem nie tak, bo nie powinienem czekać, tylko działać. Nie miałem jednak na to odwagi. Doszło w końcu do rozstania i poczułem z jednej strony paniczny strach (jak większość z nas miałem zobowiązania długoterminowe), a z drugiej jednak wielką ulgę. Dość udawania, dość wprowadzania zamętu, dość upodlenia i poniżenia!
Pozostał po tym okresie wielki niesmak i niechęć do wejścia w jakiekolwiek struktury etatowe. A odrażające wydaje mi się aspirowanie do roli etatowca na jakiekolwiek stanowisko w korporacji. To dzisiejsza manufaktura, nie licząca się w ogóle z człowiekiem i jego potrzebami, nie zauważająca tego, że każdy jest inny, mająca za zadanie osiągnięcie wyznaczonego celu, najczęściej zrozumiałego tylko dla ścisłego grona kierowniczego. Jest to nie do przyjęcia dla innych pracowników, ale często godzą się na to, zakładają kaganiec i zaczynają szaleńczy wyścig szczurów, bo nie wiedzą, że można inaczej.

DOŚĆ!!!

Ja już nigdy w to nie będę grał.
Pozostaje zatem wybrać inną - jasną - stronę swojej drogi do sukcesu. Drogi, której przebieg zależeć będzie ode mnie. Której czas przebycia będzie zależał wyłącznie od mojej decyzji. Której jakość i komfort będą zależały wyłącznie ode mnie.

Nie będzie łatwo, nie będzie od razu cudownie i bogato. Po swoich doświadczeniach nie wierzę w takie historie o mlm, w których skraca się drogę, upiększa ją i sprowadza jedynie do samych korzyści. Nie ma tak! Jednak jak dla mnie taki wybór ma o wiele więcej plusów niż minusów.

Będę o tym pisał, odkrywając przed Tobą wszystkie te meandry marketingu wielopoziomowego, które uda mi się poznać. Postanowiłem stworzyć stronę www, na której będę prowadził ranking etycznych i nieetycznych mlm-ów. Liczę od razu na Twoją pomoc. Będę chciał tam umieszczać wszystkie znane mi systemy z opisem korzyści i wad.

Ale żeby to zrobić to trzeba się trochę jeszcze nauczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz