Zamknę się w swoim świecie ze swoimi mailami, autoresponderami, stronami internetowymi przygotowując kolejne kampanie, które mają na celu znalezienie kolejnych chętnych do podjęcia ze mną współpracy.
Nie ukrywam, mam pewne cele, które chcę osiągnąć. Nie chcę Cię tym zanudzać, ale chciałbym napisać tu o jednym bardzo ważnym celu - tym najważniejszym nawet. Każdy wyznacza sobie jakieś poprzeczki do przeskoczenia. Przynajmniej powinien.
Moim nadrzędnym celem jest znalezienie w ciągu 5 lat 10 tysięcy subskrybentów. Chciałbym tym osobom proponować najciekawsze produkty i usługi jakie uda mi się znaleźć na rynku. Chciałbym również, a może powinienem powiedzieć przede wszystkim proponować im edukację oraz wspólne biznesy, dzięki którym i oni mogliby znaleźć sobie miejsce w biznesie. Takie właśnie jak ja, czyli w sieci.
Powiesz drogi czytelniku, że to równia pochyła. Nie chciałbyś w taki sposób pracować. Nie chciałbyś zamykać się w swoim biurze, czy swoim domu, aby tam uciec od towarzystwa klientów, którym chcesz służyć. Tracę naprawdę realne korzyści płynące z bezpośredniego obcowania z klientami i kontrahentami. Ale...
Niedawno spotkałem kolegę, którego znam od dość dawna, kiedyś razem pracowaliśmy. Później nasze drogi się rozeszły. Teraz każdy z nas idzie swoją, aby osiągnąć własne cele. Każdy z nas ma inne pomysły na osiągnięcie sukcesu. Jednak nie przeszkadza to w poszukiwaniu wspólnych płaszczyzn, na których dałoby się współpracować. Dlatego zawsze chętnie z nim porozmawiam.
W trakcie rozmowy, bo była to pierwsza nasza rozmowa od dłuższego czasu, staraliśmy przekonywać się wzajemnie o walorach wybranych przez nas rozwiązań. Po kilkudziesięciu minutach przekonywania się o słuszności własnych wyborów zaczęliśmy rozmawiać o tym, co nam przeszkadza najbardziej w tym co robimy. Tak od niechcenia, aby podświadomie wyrzucić z siebie to, co nas może nie zniechęca, ale raczej czasem drażni.
Ja mówiłem o tym, że brakuje mi czasem spotkań w realu z tymi, którzy znają mnie z mojego bloga, mojej korespondencji, moich propozycji. Utrudnia to przedstawienie w pełni własnej oferty i pokazanie jej w pełnej krasie. Nie sprzyja to także zwiększeniu życia towarzyskiego, bo bardzo często klientami i subskrybentami są osoby, które mieszkają w miejscowościach oddalonych o setki kilometrów od mojego miasta.
Mój kolega za to wykazał się spostrzeżeniami dotyczącymi specyfiki jego pracy.
- Byłem kiedyś u klienta i po powrocie z obrzydzeniem odwiesiłem swoją kurtkę na wieszak, bo cała śmierdziała cebulą. Po kilku takich wizytach miałem dosyć odwiedzania domów klientów.
Wczoraj widziałem się z tym samym kolegą na pewnej prezentacji. Prezentacja dotyczyła produktu finansowego, oferowanego w systemie sprzedaży marketingu wielopoziomowego. Tym razem kolega skomentował wygląd prowadzącego:
- Skoro tak długo działa w tym biznesie, to mógłby sobie sprawić lepszy garnitur, bo ja byłem na innej prezentacji i tam widziałem...
Po tych wydarzeniach pomyślałem sobie: przecież w internecie nie ma takich problemów.
ANI JA ANI MOI POTENCJALNI KLIENCI NIE MAJĄ TAKICH PROBLEMÓW!!!
Przy wielu mankamentach pracy przy tworzeniu własnego biznesu w internecie okazuje się, że bycie tu ma bardzo wiele plusów. Między innymi nie ma zapachów, nie ma gustów, nie ma całego ĘĄ!!!
A poza tym, co dla mnie najważniejsze - bo zawsze starałem się przebić w realu przez te wszystkie meandry charakteryzujące stosunki międzyludzkie - zawsze staram się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi osobie, którą spotykałem. Wiem, że dla wielu ważne jest to jak pachniemy i jak się ubieramy. Czy potrafimy odpowiednio gestykulować i zachowywać zasady etykiety. Czy umiemy siadać, chodzić, jeść i pić tak jak wypada. Ale przecież to wszystko to stek pozorów! Nieważnych, niepotrzebnych zaciemniaczy. To zwykłe oszustwo tak naprawdę i wodzenia na manowce. Kto kogo bardziej!
Przecież garnitur można kupić za pierwszą pensję - całą. I co to znaczy? Czy oznacza to, że jestem już doskonałym biznesmenem, któremu można zaufać. To samo z perfumami, to samo z zachowaniem. Gra pozorów.
Zacząłem się szczerze zastanawiać po co marnować czas na takie sprawy, przecież nie jest łatwo nauczyć się tych wszystkich gestów i pozorów. Zajmuje to bardzo dużo czasu i pieniędzy. Czy nie lepiej zdobyć wiedzę na temat biznesu, który się ma do zaprezentowania?
Może ktoś zapytać: ale przecież wszyscy tak robią, to konieczne, aby dotrzeć do klienta, zdobyć jego zaufanie, przecież oni na to zwracają uwagę!
NA SZCZĘŚCIE TYLKO W REALU!!!
Posunę się dalej. W wirtualnej przestrzeni jesteśmy tym, kim naprawdę jesteśmy. Aby zdobyć zaufanie trzeba długo budować relacje. Ale buduje się je nie przez wygląd, zapach, gesty itp. Buduje się je poprzez to, co ma się do przekazania. Poprzez wiedzę, którą się chce podzielić.
W wirtualnej przestrzeni nie czuć, jakie potrawy lubisz. Jeżeli jest to cebula i dzięki temu jesteś zdrowy i szczęśliwy to robię z Tobą biznes!
W wirtualnej przestrzeni nie czuć jakich perfum używasz. Jeżeli jest to dziwny dla innych zapach, a Tobie się podoba i jest Ci z tym dobrze to robię z Tobą biznes!
Nie pytam Cię, czy jesteś blondynem, ile masz lat, gdzie się stołujesz, czy jesteś zdrowy, czy wyglądasz dobrze, czy jesteś inwalidą, czy łysy, czy nie!!!
To wszystko jest nieistotne, jeżeli potrafisz mnie zainteresować swoim biznesem!
Mówiąc najprościej:
Internet, to miejsce w którym szukam prawdziwego człowieka. Człowieka z krwi i kości, a nie zakręconego i zakłamanego gościa w garniturku!!!
Jestem przekonany, że nikogo nie obrażam, bo każdy z nas ma wolny wybór. Jednak ubieranie się w określony strój, aby innym się to podobało, to nie moja bajka.
Życzę udanych biznesów i zapraszam do współpracy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz