czwartek, 3 marca 2011

Dawać, jak to ławto powiedzieć...

Drogi Czytelniku,

zapewne tak jak ja, zapisałeś się na bardzo wiele list mailingowych i otrzymujesz dziesiątki informacji dziennie. Otrzymujesz niezliczoną ilość maili. Mimo, że są takie, których obecnie nie czytam, nawet nie otwieram, to jednak nie wypisuję się z list mailingowych.

Powiedzieć można, że przecież zaśmiecają mi skrzynkę, ale przy moim podejściu do pracy i regularnym zaglądaniu do skrzynki/skrzynek szybko przeglądam całą pocztę, a w trackie przeglądania od razu sortuję przychodzące maile.


Wiele z nich ląduje od razu w koszu lub w spamie - szczególnie jeśli mają cechy spamu, wiele w tzw. archiwum, nawet nie otwierane, ale kilka jest przeze mnie uważnie czytanych. Wyszukuję informacje interesujące mnie w danej chwili, związane z tym, co bezpośrednio teraz robię lub takie, które uważam za cenne z uwagi na mój zaplanowany proces własnego rozwoju w dalszej przyszłości.

W tej całej masie informacji uderza mnie zawsze jedno. Kiedy to zauważyłem, wydawało mi się, że to dotyczy może kilku jedynie osób pragnących podzielić się ze mną swoją wiedzą. Jednak w miarę otrzymywania kolejnych maili zauważyłem,  że jest tego coraz więcej.

Autorzy maili piszą do mnie, że dają mi swoją wiedzę za darmo. Ok, sprawa zrozumiała, szczególnie na początku dialogu z subskrybentem - trzeba mu o tym powiedzieć. Jednak mam wrażenie, że wielu z tych, którzy prowadzą ze mną korespondencję z każdym mailem i każdą przeglądaną przeze mnie wiadomością coraz bardziej podkreślają to, że przecież dają mi wiedzę ZA DARMO. Coraz głośniej o tym krzyczą, coraz natarczywiej uświadamiają mi, że...

O co tu chodzi? Ja postanowiłem tę wiedzę brać, bo była oferowana za darmo. Jeżeli już na początku dowiedziałem się, że nie muszę za nią płacić, to mam tego szczególną świadomość i nie zamierzam z nią walczyć!!!

A oni dalej "wszystko co Ci wysyłam jest za darmo, wiedza za darmo, nie musisz płacić" itd, itd.

W końcu któryś pęka i pisze tak:
- Wysyłam Ci wszystko za darmo, bo najpierw trzeba dawać, a później oczekiwać za to nagrody. Najpierw jest dawanie, później otrzymywanie i to wielokrotnie pomnożone...

Myślę sobie tak: o co tu chodzi? Też się naczytałem wielu pozycji, które  traktują o dawaniu. Jednak topowe tytuły nigdy o takiej strategii, z jaką spotykam się w mailach otrzymywanych przeze mnie nie wspominają!

Owszem, jest mowa o dawaniu, ale na zasadzie:

DAWAJ JAK NAJWIĘCEJ I NIE OCZEKUJ ZA TO NICZEGO!!!

To jest sedno, to jest jedna z najwyższych wartości w relacjach międzyludzkich, we wszystkich ich przejawach. Dawaj i nie oczekuj, dawaj i nie przestawaj dawać, choćby Ci się wydawało, że to, co dajesz tracisz bezpowrotnie. Dawaj choć mógłbyś na tym zarobić.

Okazuje się, że dawanie nie jest wcale łatwe i większość z nas - nie wyłączając mnie - prawdziwie dawać nie umie.

Mówimy na przykład o związkach partnerskich w małżeństwie. Co to oznacza dla większości z nas? Oznacza to oczywiście w pewnym uproszczeniu, że oboje małżonkowie mają takie same prawa do tego, aby tworzyć związek i jednocześnie dbać o swój rozwój osobisty. Mają obowiązki podzielone po równo - szczególnie jeżeli chodzi o te domowe - i zobowiązują się je wypełniać. O co tu do cholery chodzi? O związek kochających się ludzi, czy o jakiś kontrakt? Czy to miłość, czy umowa? Po co tak?

A no po to, że zakłada się z góry, obserwując innych, że uczucia są czymś przemijającym i trzeba nasz związek sformalizować. Wiesz Drogi Czytelniku co to znaczy? Oznacza to, że nie ma żadnego związku!

Jeżeli zależy mi na efektach, jeżeli chcę cokolwiek osiągnąć, to muszę w to włożyć serce. Nie tylko w swój związek, nie tylko w dzieci i rodziców, ale i w to co robię. Dlatego też w swoim związku daję maksymalnie wiele i nie oczekuję za to żadnego rewanżu. Staram się robić wszystko to, co należy do mnie oraz jeszcze wiele innych rzeczy, które teoretycznie powinien wykonywać partner. Jest tak codziennie, dzień w dzień i zamierzam tak postępować, aż któregoś dnia upadnę i nie będę już mógł niczego zrobić. Wbrew pozorom uważam, że będzie to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu, bo powiem sobie, że nie zaniechałem niczego, co zrobić mogłem. Niczego co z siebie mogłem dać.

I tak musi być wszędzie. Możesz pomyśleć naiwniak, frajer, gość daje się wykorzystać...

A ja myślę o tym w ten sposób:

Dawaj z całego serca, dawaj ile tylko i co tylko jest możliwe i NIE OCZEKUJ NAGRODY, NIE OCZEKUJ ZAPŁATY, a osiągniesz w życiu wszystko, czego zapragniesz i będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi...

"Nie uczynisz dnia doskonałym, jeżeli nie uczynisz w jego toku czegoś dla dobra kogoś, kto nie jest w stanie nigdy ci tego niczym wynagrodzić".
                                                                                    John Wooden

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz